21.10.2009
Gran Canaria Inaczej - relacja z wyprawy

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu


Od czasu naszego majowego pobytu na Gran Canarii myśleliśmy o Pozo Izquierdo przez cały sezon. Początkowy plan wrześniowego wypadu do Maroka nie wypalił z powodu braku chętnych (Elzan - kontuzja, reszta w rozjazdach). Postanowiliśmy więc tylko we dwóch (Leszek i Kapusta) ponownie odwiedzić Pozo. Decyzja zapadła dość spontanicznie pod koniec sierpnia, dwa dni przed odlotem. Błyskawiczny powrót z helu do domu, jeszcze szybsze przepakowanie się i zanim się obejrzeliśmy, siedzieliśmy już w samolocie. Mimo słabych statystyk wiatrowych we wrześniu, pływaliśmy non-stop 10 dni z 14-dniowego pobytu. Mogliśmy narzekać jedynie na fale, ponieważ klasyczny swell pojawił się może raz. W pozostałe dni musieliśmy czatować na rampy po zawietrznej stronie spotu, "na bunkrze". Płycizna powodowała, że dość często wchodziły tam całkiem strome falki, nadające się katowania nowych, powietrznych manewrów. Jeżeli chodzi o jazdę na fali, to zbyt wiele sobie nie pojeździliśmy, ale w końcu nikt nie jeździ do pozo na "down the line waveriding".

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu


Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu
Tradycyjnie założyliśmy sobie trochę "na wyrost" plan nauki nowych manewrów wliczając w to double forward. Niewielka falka szybko jednak ostudziła nasz zapał i skończyło się na coraz lepszej ustawalności back loopów, oraz naprawdę bliskich podejściach do air chacho (Leszek) i clew first backów (Kapusta).
Wiatr skończył się dziesiątego dnia pobytu. Mieliśmy wiec czas na skupienie się na nowej zajawce - surfingu! Przez 4 dni jeździliśmy codziennie do Las Palmas bądź miejscowości niedaleko - Los Enanos. W Las Palmas spotkaliśmy Michała - Polaka robiącego od dwóch lat doktorat na miejscowej uczelni. Pożyczyliśmy od niego malutką, customową deseczkę. Okazało się, że jesteśmy jeszcze na tyle słabi na surfie, że wstanie, a tym bardziej pojechanie na niej w skos fali graniczyło w naszym przypadku z cudem. Tym bardziej, że rzuciliśmy się od razu w niezły kocioł - 2-3 metrowe fale z naprawdę sporą mocą bez większych przerw w setach i prądów wynoszących. Swoją drogą, niesamowite uczucie siedzieć na desce za przybojem, widzieć bujający się horyzont i słyszeć ludzi krzyczących z radości przed zbliżającą się falą. Shortboard okazał się jednak za mały. Postanowiliśmy więc skorzystać z miejscowej wypożyczalni, skąd wzięliśmy odrobinę większą deskę. Dzięki temu ostatnie dwa dni możemy nazwać surfingiem a nie "mieleniem". Co prawda, główną ewolucją w naszym wykonaniu jest wciąż "aryjal off the lip", ale krok po kroczku przeszliśmy z jazdy w skos fali do coraz bardziej dynamicznych skrętów.

Pozo staje się coraz bardziej popularne wśród Polaków. Na miejscu spotkaliśmy "2x Kuba team" czyli chłopaków, których kojarzyliśmy do tej pory z półwyspu. Na tydzień przyjechali do nas Bielak i Nika. Nika na windsurfingu pływa świetnie - jazda na fali, całkiem niezłe próby push loopa. Ale OK. - o tym wiedzieliśmy. Ale to, że pływa na surfie lepiej, niż większość finalistów Polish Surfing Challenge, tego się nie spodziewaliśmy. Soczyste frontside i backside cutbacki, rewelacyjne czucie deski pod stopami i to wszystko w wykonaniu dziewczyny! Naprawdę mieliśmy od kogo się uczyć...

Sieplywa.pl - Windsurfing, Kitesurfing i Surfing w najlepszym wydaniu


Niewiele brakowała, a byśmy spędzili na wyspie trochę więcej czasu niż zakładaliśmy. Wszystko przez to, że pomyliliśmy godziny odlotu (ok., moja wina :) - przyp. Kapusta). Pojawiliśmy się na lotnisku 20 minut po planowanym odlocie. Mimo tego, że samolot jeszcze stał na pasie, nie pozwolono nam odprawić bagażu. Już wykonywaliśmy pierwsze desperackie telefony do Bielaka vel. encyklopedia tanich połączeń lotniczych. Już rysowaliśmy w głowie strategię dostania się promem na Fuertę, bo najbliższy samolot do Polski odlatywał właśnie stamtąd, gdy z zamyślenia wyrwał nas pan pracujący na płycie lotniska. Po jego gestykulacji zorientowaliśmy się, że chce nam przekazać "panowie, albo teraz, albo nigdy - jazda do samolotu!". W rekordowym tempie odprawiliśmy quivery, przebiegliśmy przez pikające bramki i znaleźliśmy się na pokładzie. Mina pasażerów czekających 30 minut na odlot tylko dzięki nam - bezcenna...



Podsumowując wyjazd - jak zwykle wyszło super. Troszkę żałujemy, że fale nam nie sprzyjały, bo myśleliśmy o dodaniu kilku powietrznych manewrów do naszego repertuaru. Zrekompensował nam to surfing. Kolejne dłuższe wyjazdy planujemy już tylko nad ocean bo w przypadku braku wiatru prawie zawsze można zakosztować tego siostrzanego sportu. Nie lepszego, nie gorszego, po prostu innego...

Tradycyjnie wielkie dzięki dla Hydrosfery za super wsparcie sprzętowe. Zapas bardzo małych żagli (3.2 , 3,5) niestety nam się nie przydał, ale dodatkowy bom i maszty Infinity - jak najbardziej!

Mimo niewielkiej ilości materiału z wody udało się skleić filmik. Różne ujęcia, w tym front i back loop z kamerką na kasku sprawią, że nie powinniście się nudzić. Przesyłamy również kilka zdjęć - ciężko jest pobić foty robione podczas PWA w lipcu, ale cóż - od czegoś trzeba zacząć.

Have fun!

Maciek "Kapusta" Kapuściński (Hydrosfera, www.dissstyle.pl, TuszTusz.pl)
Leszek Kamiński (Hydrosfera, www.dissstyle.pl, www.snoob.com.pl)

sieFotografuje

Krzysiek

top